Istnieje pośród waleni, wielkich ssaków morskich, pewien gatunek, który sztukę rybołówstwa potrafił udoskonalić w sposób zgoła zdumiewający. To humbak, zamieszkujący wody wszystkich oceanów. Zimą poluje w chłodnych morzach podbiegunowych, latem zaś pławi się w łagodnych akwenach tropików.
Obserwatorzy, badający życie tych arcyciekawych stworzeń, odkryli, że w ostatnich dwudziestu latach humbaki zupełnie zmieniły łowieckie zwyczaje.
Na głębokości 45 metrów do żerującej ławicy śledzi podpływa stadko humbaków. Okrążają jej część i na komendę swojego przewodnika zmieniają położenie bocznych płetw, ukazując śledziom ich białą wewnętrzną stronę. Zalęknione rybki zbijają się w gromadę, a wtedy wal naczelnik wydaje z siebie ton, który stopniowo dochodząc do wysokiego c płoszy śledzie ku powierzchni oceanu. Gdyby wale teraz zdecydowały się na atak, śledzie rozproszyłyby się we wszystkich kierunkach i łup nie byłby zbyt obfity. By temu zapobiec, wale kreślą na głębokości 15 metrów koła, wypuszczając tysiące powietrznych banieczek. Tworzy się w ten sposób gazowy cylinder, który zamyka ryby niczym w puszce. Mogłyby one łatwo pokonać rzekomą przeszkodę, lecz nie pozwala im na to strach! Wale przypuszczają szturm. Z szeroko rozwartymi paszczami płyną ku górze, połykając wszystko, co znajdzie się na ich drodze. Ryby zaś wyskakują ponad fale, ale humbaki to wspaniali akrobaci i ich 40-tonowe ciała bezlitośnie szybują w ślad za przerażeniem ofiar, nie dając im żadnych szans.